28Wrz
Aktualności

Silesia Race Węgierska Górka

Rodzinna Gra Miejska to jedna z konkurencji odbywających się W Węgierskiej Górce zawodów z cyklu Silesia Race, świetna zabawa w gronie najbliższych z nutą rywalizacji sportowej w tle. Zabawa polegała na jak najszybszym dotarciu do kilkunastu punktów kontrolnych rozrzuconych po całej miejscowości. Część zadań wymagała wykonania dodatkowych zadań sprawnościowych czy logicznych przez całą drużynę.  Na minutę przed startem każdy zespół dostaje jedną mapę i jedną kartę zaliczeń, myśleć trzeba szybko bo konkurencja nie śpi. Należy zoptymalizować trasę uwzględniając dystans, różnice wysokości, przeszkody takie jak rzeka czy też tory kolejowe. W barwach Rysianka Team w konkurencji Gra Rodzinna, zaprezentowała się załoga złożona z 2 rodzin: Mazurkiewiczów: Piotr + Maciej + Milena oraz Milczyńskich: Mateusz + Olga + Mieszko + Matylda. To dosyć spory zespół na tle innych 2-3 osobowych teamów, ale za to bardzo ZGRANY. Potwierdzeniem tego jest JEDYNKA na pudle! Formuła „dorosły na piechotę, dzieciak na rowerze” sprawiła radość młodzieży, która mogła teraz dyktować tempo swoim rodzicom. Podsumowując: Bieg rodzinny z orientacją w terenie to fajny pomysł na wspólne spędzenie czasu oraz atrakcyjna formuła: wygrywa się w dużej mierze głową. Młodzi ludzie nabywają cenne umiejętności. Dobra strategia = chłodna kalkulacja + rozgrzane mięśnie + duuuuuuużo uśmiechu.

W konkurencji OPEN 75 km BIEG + ROWER + KAJAK dla Darka i Oli ze Szczecina był to już drugi start w tej zacnej imprezie. Rysie z Pomorza zapowiedziały mocną walkę na beskidzkich bezdrożach. Przyjazd na miejsce w piątek, szybka aklimatyzacja zorganizowana przez Dorotę i Tomka pozwoliły na swego rodzaju rozluźnienie i przygotowania do startu następnego dnia. Rajd Przygodowy OPEN liczył mniej więcej 75 km, podzielony na 4 etapy. Teoretyczna łatwość trasy, start w drużynach wieloosobowych oraz możliwość korzystania z GPS w połączeniu z niesamowitymi widokami pozwalała na snucie planów o niezłym wyniku. Razem z Olą naładowani pozytywnymi emocjami wystartowaliśmy do prologu o godzinie 09:30. Szybko okazało się, zdobywając kolejne punkty, że spacer toto raczej nie będzie. Po prologu rower i na dzień dobry palenie łydek do pierwszego punktu przy podjeździe do wyciągu Za Groniem, gdzie zloklizowany był pierwszy punkt. Szybko znaleźliśmy się na podjeździe, który pokazał oblicze Beskidu Żywieckiego. NIE BĘDZIE ŁATWO – pierwsza myśl. Przecież miało nie być pchania pod górę. Dlaczego tak stromo? Co ten rower taki ciężki? Dopiero wówczas doszły do nas słowa organizatora, który z uśmiechem informował przed startem, że po czwartym punkcie będą myśli o zejściu z trasy.

Pogoda łaskawa, planowane opady przesuwały się, po czterech punktach Ola przechodzi chrzest MTB na szóstkę. Kolejne punkty były teoretycznie łatwiejsze, wypłaszczony teren pozwalał na odetchnięcie i podziwianie niesamowitych widoków. Po około 50 km docieramy do przepaku i kolejnego etapu: kajak plus SUP plus trekking w rejonie Jeziora Żywieckiego. Kajak w miarę sprawnie załatwiony, SUP – Ola jako specjalista zalicza go bez problemu, trekking to już spacerek. Wsiadamy na rower i powrót do bazy, trzy punkty do zdobycia. Niezły wynik wydaje się być realnym. Jednak splot wydarzeń spowoduje, iż planowany łatwy powrót zmieni się w walkę o zakończenie zmagań w wyznaczonym limicie. Prognozowane opady nadchodzą, przy szukaniu zjazdu do punktu ósmego popełniam błąd w nawigowaniu i lądujemy nie na tym przecięciu rzeki z drogą co powinniśmy. Ponad godzinę tracimy na odnalezienie właściwego miejsca. Powoduje to start do punktu dziewiątego około godziny 19.00. Szybko zapadający zmrok wymusza na nas korzystanie z głównych traktów, co prowadzi do nadrabiania kilometrów, a w konsekwencji do kolejnych strat czasowych. Po zdobyciu ostatniego punktu wracamy do bazy, zmęczeni ale szczęśliwi, że mamy komplet meldujemy się na mecie. Siedzimy na leżakach delektując się wyśmienitym bigosem nie mając siły na nic więcej. Finalnie zajmuje dwunaste miejsce. Niezłe, ale liczyliśmy na pierwszą dziesiątkę. Czy mogliśmy zrobić coś lepiej, na pewno. Czy zniechęciło nas to do następnych edycji? Na pewno nie. Czy coś bym zmienił? Rower Oli – ciężki jak diabli. Czy poleciłbym go innym? To na pewno. Fantastyczna zabawa, która pozwala na poznanie miejsc dotychczas nieznanych. No i ten bigos …

W konkurencji TRASA ROWEROWA 50 km wystartował sam prezes Tomek 🙂 Rysianka Team, który czuł się jak u siebie. Po otrzymaniu mapy na klika sekund przed startem, punkty zaznaczone jakoś się zlewały. Jednak po chwili można było sobie zaplanować trasę. W większości znane tereny wystarczyło zręcznie połączyć tak jak wskazywały punkty, które nie trzeba było pokonywać chronologicznie. Można się było dowiedzieć podczas wędrówki, że u Pana Caputy rośnie bardzo stary Cis, który był jednym z punktów do zaliczenia. Jedne punkty odbijało się przy pomocy performatorów, a innym była konieczność zrobienia zdjęcia i przedstawienia go po powrocie sędziom.

Trasa trochę rozrzucona: Bunkry na Bukowinie, Brzuśnik, Radziechowy, Matyska, Glinne , Hala Radziechowska, Szutrówki pod Baranią, okolice wyciągu Za Groniem, Cesarka i Hala Sportowa – meta. Start traktowałem jako wycieczkę, pokonując odcinki pomiędzy punktami dostępnymi ścieżkami – wszystko w siodle, nie przeprawiałem się przez chaszcze i strome podejścia. Przewagą była na pewno znajomość terenu. Długość trasy wyniosła w rzeczywistości 52 km i 1500 m przewyższenia. Zajęło mi to 4,5 godziny i dało II miejsce. Wszystkie punkty zaliczyło tylko 5 zawodników. Należy pogratulować wszystkim , którzy ukończyli te zmagania w nie łatwym terenie. Beskid Żywiecki zobowiązuje 🙂

W konkurencji biegu na 25 km wystartował Dawid Bicki, który dzielnie pokonał beskidzką trasę i zajął satysfakcjonujące miejsce. Graty!

Dawid Bicki

Zobacz więcej

DOŁĄCZ DO NAS